Ofiary nieprzemyślanych decyzji
Dzieci od najmłodszych lat z wielkim entuzjazmem reagują na świat zwierząt. Potrafią zachwycić się najmniejszym stworzonkiem napotkanym na swej drodze. Tę dziecięcą ciekawość i naturalne pragnienie obcowania ze zwierzętami należy pielęgnować, aby były obecne w dalszym życiu. Wiejskie podwórko, zoo, park, karmnik na balkonie, pies cioci, kot sąsiadki. Albumy, filmy, bajki, piosenki. Wspólne z dzieckiem podziwianie latającego motyla i kosa siedzącego na gałęzi. Zastanawianie się, o czym myśli pająk, gdy tak siedzi i siedzi. A może śpi? Czy pająki śpią? O czym marzy biedronka? Dlaczego po deszczu widać tak wiele dżdżownic na chodniku? Co może zrobić przestraszona osa?
Zabawy w zwierzątka, naśladowanie ich głosów, czytanie o ich zwyczajach i przygodach. Porównywanie świata zwierząt ze światem ludzi – zwierzątko też ma mamę i tatę, smuci się, cieszy, coś lubi, a czegoś nie, cierpi, choruje. Pokazywanie własnym przykładem, że zawsze trzeba reagować na krzywdę zwierząt. Bo brak reakcji to przyzwolenie.
,,Mamuś, a może zwierzątko zamieszka z nami?”. Obecność zwierzęcia w domu odgrywa bardzo ważną rolę
w rozwoju dziecka. Rozwijana jest empatia, zrozumienie i tolerancja dla innych – często mniejszych i słabszych. Dziecko uczy się czym jest przyjaźń. Zwierzak jest wspaniałym kompanem. Można z nim biegać, bawić się, powierzać smutki kudłatym uszom, spokojnie zasypiać w ciemnym pokoju. Kontakt ze zwierzęciem zmniejsza napięcie i pomaga rozładować stres. Wyznaczenie dziecku prostych obowiązków związanych z opieką nad zwierzakiem nauczy je odpowiedzialności. Uświadomi, że oprócz przyjemności są i obowiązki, które muszą być wypełnione nawet wtedy, kiedy nie ma się na to ochoty. Wreszcie – dziecko zaprzyjaźnione z psem, kotem, myszką czy morską świnką ma bardzo wiele okazji do ciekawych obserwacji, a my – pretekst do rozwijających dziecięcą wyobraźnię rozmów. To wszystko może zaistnieć, jeśli tylko pojawienie się zwierzęcia
w domu nie jest chwilowym kaprysem, a decyzją dobrze przemyślaną.
Początki pobytu nowego mieszkańca w naszym domu mogą być trudne. Małe urocze zwierzątko ma coraz dłuższe łapki, uszka i w ogóle wszystko. Gubi sierść, siusia na dywan, udaje, że nie słyszy, domaga się spacerów, karmienia,
a zanim zrozumie, że tak nie wolno – potrafi bardzo skutecznie wgryźć się w ulubiony fotel pani domu. Czy starczy nam na to cierpliwości? Czy w napiętym planie dnia znajdzie się czas na długie spacery, zabawę, naukę, sprzątanie kociej kuwety, sprzątanie w klatce świnki morskiej, zaprowadzenie do weterynarza, gdy zajdzie taka potrzeba? Ze zwierzętami jest trochę jak z dziećmi. Trzeba stosować wobec nich jasne reguły. Nie może być raz tak, a raz tak w podobnej sytuacji. Czy potrafimy stworzyć taki system zasad? I czy będziemy go przestrzegać?
Dzieci czasem zachowują się wobec zwierząt nieodpowiednio. Ciągną, szarpią, zbyt gwałtownie się z nimi bawią, zasypują przesadzonymi czułościami. Czy jesteśmy w stanie zapewnić zwierzęciu bezpieczeństwo? I dziecku, bo zwierzątko nie mające dokąd uciec, może zacząć się bronić? A co z dziecięcymi obietnicami o zajmowaniu się zwierzakiem? Czy potrafimy to wyegzekwować? A jakie w ogóle to zwierzątko ma być? Małe czy duże? Rasa? Płeć? Zwierzątko ze schroniska? Takie zwierzęta odpłacają wielkim kochaniem, ale czy zdołamy je przyjąć z nierzadko całym bagażem ich lęków i urazów?
Ludzie często narzekają na swoje zwierzaki, że nie słuchają, niszczą, uciekają. Ale ile jest w tym naszej winy – niekonsekwencji, niewiedzy, lenistwa?
Ofiary nieprzemyślanych decyzji spotykamy też co krok na naszych ulicach. Chodzą od przechodnia do przechodnia. Zaglądają im w oczy, albo z nosem przy ziemi szukają zapachu swojego pana. Nie rozumieją dlaczego nagle przestały być ważne i przestały się podobać. Porzucone cierpią i tęsknią za tymi, którzy na takie uczucie wcale nie zasługują.
Beata Zielonka