Dziecko

No i jest. A wraz z nim na świat przychodzą mama i tata. To my. Mniej lub bardziej przygotowani do swojej roli. Świat wokół nas zapełnia się dobrymi radami. Płyną zewsząd szerokim strumieniem – od mam, babć, znajomych, specjalistów i z kart fachowej literatury. Łatwo jest się pogubić w tym gąszczu poglądów.
Zastanawiamy się czy nasze dziecko dobrze słyszy, widzi, czy prawidłowo przybiera na wadze, czy to normalne, że tak głęboko śpi. Ze wzruszeniem przypatrujemy się maciupeńkim paluszkom. Szybko jednak okazuje się, że rodzicielstwo to nie tylko kupowanie ubranek, spacerki, nucenie łagodnych kołysanek i przekomarzanie się do kogo malec jest podobny. Jest też druga strona medalu – nowe ubranka kosztują, a ktoś na to musi zarobić, często kosztem bycia z rodziną. Włosy stają nam dęba co chwilę, szczególnie jeżeli jest to nasze pierwsze dziecko. Nie kołysanki nam w głowie, gdy potomek drze się jak opętany drugą godzinę. Na wspólne spacery też często nie ma czasu, bo ktoś musi posprzątać i ugotować obiad. Stajemy się monotematyczni, a znajomi, którzy nie mają małych dzieci, prawie przestają istnieć. Cykliczne budzenie o 4.18 sprawia, że nie jesteśmy w najlepszej formie. Pojawiają się chwile zwątpienia, poczucie bezsilności  i niekompetencji. Coraz częściej dostrzegamy tylko to co złe, to co dobre staje się niewidoczne. Łatwo wtedy o krzywdzące słowa. A to dopiero początek. Przychodzą tak zwane ,,bunty”. Zdzieramy nasze dziecię z futryny sklepu z zabawkami, dziecina leje kolegów łopatką po głowie jak Rambo w swoim najlepszym okresie, a od ciągłego ,,nie, nie, nie” i ,,idź sobie, nie lubię cię” głowa nam pęka. Na wiele lat zostają wykreślone słowa i zwroty takie jak: sen i nicnierobienie. Zastąpione są przez inne: rysunki ścienne, plamy po jedzeniu, kupa oraz kilka zwrotów w stylu ,,matko jedyna!”, ,,trzymajcie mnie…”, bądź ,,co to kurczę jest?” w nawet bardziej dosadnej wersji.
Te wszystkie zmiany wywołują zamieszanie i ,,przetasowanie” we wzajemnych relacjach. Czasem na plus, a czasem na minus.
O tym, że dzieci różnią się od dorosłych nie trzeba nikogo przekonywać. ,,Dorośli mogą wszędzie iść sami, a dzieci tylko z kimś dorosłym”. ,,Dzieci są młode, a duży człowiek jest starszy”. ,,Dorośli smarują się kremami”. ,,Dzieci mają mniejsze nogi, serca i uszy”. ,,Dorośli są więksi, mają buty na obcasie i większe ubrania”. ,,Kupują szminki, leżaki na plażę i gazety dla dorosłych”. ,,Gotują, noszą staniki i się golą”. ,,Dużo jedzą”. ,,Mają dowody osobowe, mogą brać raty i prowadzić samochód”. ,,Dorośli najpierw ubierają siebie, a potem młodą osobę”.
Dla dzieci nic nie musi być takie jak dla dorosłych. Każdy kamień, ściana, roślina mogą być czymś innym niż nam się wydaje.
Małe dla dorosłych wnętrza, dla dzieci mogą być ogromne.
…I strachy też mają większe oczy…
Dorośli często lekceważą dzieci. ,,Zawsze jak dorosły się krząta, to dziecko się plącze, dorosły żartuje, a dziecko błaznuje, dorosły płacze, a dziecko się maże i beczy, dorosły robi coś powoli, a dziecko się guzdrze”. Te słowa zostały napisane przez Janusza Korczaka wiele lat temu. A co się zmieniło przez te wszystkie lata? Zbywamy wzruszeniem ramion wiele dziecięcych pytań. Wyśmiewamy łzy i rumieńce. Zawstydzamy. Nie doceniamy osiągnięć lub wymagamy zbyt wiele dla własnej satysfakcji. Czytamy bez pozwolenia dziecięce pamiętniki i listy, ośmieszamy przekonania. Nie dotrzymujemy obietnic.
A tymczasem zawdzięczamy dzieciom całą masę rzeczy.
Nagle odkrywamy w sobie niespożyte pokłady cierpliwości, troskliwości i miłości. Odkrywamy zupełnie nowe znaczenie słowa odpowiedzialność. Wyciągamy z pamięci bajki i wierszyki znane z dzieciństwa, odkrywamy w nich zupełnie nowy sens. Na swoich rodziców zaczynamy patrzeć  zupełnie innym okiem. No, może nie od razu, ale im dzieci starsze, tym lepiej ich rozumiemy. Z biegiem czasu coraz mniej rzeczy człowieka fascynuje, zadziwia i wzrusza, a dzięki dzieciom na nowo odkrywamy świat. Zamiast czytać w parku gazetę, teraz w przysiadzie podpartym podglądamy życie mrówek, żuczków i ślimaczków.
…A jaka fascynująca jest praca śmieciarki!
Dzięki dzieciom  uświadamiamy sobie jak szybko płynie czas. Dzieci wybawiają nas z udręki jak zainwestować oszczędności. Teraz już wiemy, że świat się nie zawali nawet wtedy, gdy w zlewie jest sterta naczyń. Niezwykle łatwo zawieramy znajomości na ulicy. A raczej w piaskownicy. Możemy  znowu bawić się kolejką, skakać przez kałuże i ryczeć jak smok. Możemy oglądać wschód Słońca o 4.18. Doskonalimy naszą szybkość i refleks biegnąc na ratunek chwiejącemu się wazonowi, bo nasza pociecha źle obliczyła trajektorię lotu piłki. Uczymy się nowych słów: ,,nana”, ,,tokulaly, ,,dandan”. Badawcze spojrzenie i bezkompromisowe dziecięce ,,dlaczego?” zmusza nas do refleksji.
Dziecko to powód do porannego uśmiechu i wieczornego rozczulenia. Dzięki dziecku możemy usłyszeć najpiękniejsze słowa: mama, tata. Dzięki niemu widzimy jak pięknie rośnie drzewo i słyszymy jak pięknie śpiewa ptak. To cudowne móc patrzeć jak mały człowiek poznaje świat, jak po swojemu go rozumie i jak dziwi się różnym rzeczom.

Bycie rodzicem to praca przez 24 godziny na dobę – bez urlopów i wolnych dni. Czasem padamy z nóg, mamy ochotę rzucić tę robotę i marzymy o  bezludnej wyspie. Ale nie zamienilibyśmy się z nikim.
Bo dzięki naszym dzieciom jesteśmy najszczęśliwsi na świecie.

                                                                                                                                     Beata Zielonka