Warto się starać

         Zaczęło się od tego, że Olga przyniosła do grupy serduszka dla wszystkich dzieci. ,,Niedługo Walentynki” wyjaśniła. Walentynki? A co to takiego? ,,To święto miłości” odpowiedziała jedna z dziewczynek. ,,O, święto miłości. A co to jest miłość, dzieci?”
         ,,Że się kocha i chyba, że się szanuje”. ,,Całuje, daje kwiatki, rysunki i dobre rady”. ,,Pożycza się kubki”. ,,Pomaga, tak, tak – bardzo pomaga. I utuli”.  ,,Moi rodzice, nawet jak kłócę się z Agą, to są tylko trochę źli, ale nadal mnie kochają”. ,,Mama i tata pomagają mi w sprzątaniu zabawek, a ja im”. ,,A ja ożenię się z Mareczkiem”. ,,Ja kocham siostrę Gabrysię i koleżankę Michalinę. I rodzinę”. ,,Mama i tata zakochali się z Jasiem i ze mną”. ,,Rodzice się kochają i urodzili dużo dzieci i mnie”. ,,A ja kocham pieski”. ,,A ja lubię jak mama przykrywa mnie kołderką i przytula, i słyszę jej serduszko”.
           Temat bardzo zainteresował przedszkolaków i jeszcze  długo o tym rozmawialiśmy. A i ja nie mogłam przestać o tym myśleć.
            Miłość. Radosne odkrycie? Element układanki? Siła, aby móc  iść dalej?  Czy tym jest miłość? Dlaczego, choć u źródeł większości małżeństw i związków jest wielkie uczucie, nie o każdym możemy powiedzieć ,,żyli długo i szczęśliwie”?  Świat widziany przez różowe okulary, przysłowiowe ,,motyle w brzuchu”, niemożność jedzenia i spania. Ta jedyna. Ten jedyny.
Moment oczarowania jest piękny, niestety – kiedyś mija. Książę z bajki spóźnia się na obiad, nie wyrzuca śmieci, nie domyka lodówki. Królewna czepia się nie wiadomo o co, boli ją głowa, przypala zupę. Brak pieniędzy, brak mieszkania, płaczące dziecko, wkurzająca praca, brak pracy. Albo - ,,to jednak nie to”. Za trudne, za nudne, byle jakie.
            I co wtedy?
           Jedni mówią sobie ,,do widzenia”. Inni zostają ze sobą (najczęściej dla dobra dzieci – a to sprawa dyskusyjna), ale nie robią nic, żeby ratować gasnące uczucie. To ta druga strona ma się zmienić. Czujemy się oszukani. Obrzucamy się pretensjami.
Jeszcze inni próbują tę swoją  naddartą miłość posklejać. Rozmowy nie tylko o codziennych sprawach, ale też o tym co ,,chowa się pod dywan”. Trud negocjacji, wysiłku, kompromisu. I wcale nie chodzi tu o to, aby przez całe życie podtrzymywać romantyczny płomień, ale o to, żeby chcieć się razem w przyjaźni  zestarzeć.

          Nie przychodzimy na świat ,,gotowi” – wszystkiego musimy się nauczyć, także i doświadczania oraz przeżywania miłości. Mały człowiek obserwuje sąsiadów, ogląda telewizję, ale przede wszystkim to, w jaki sposób będzie traktować innych ludzi i okazywać uczucia w dużej mierze zależy od tego, co wyniesie z domu.
       Rozmowy o wszystkim i o niczym. Patrzenie w dziecięce oczy, nie tylko wtedy, gdy strofujemy. Liścik z serduszkiem, np. gdy nasza miłość na maleńkich nóżkach idzie po raz pierwszy do przedszkola. Zdjęcia, pukiel włosów, pierwszy kaftanik. Kilkulatki uwielbiają słuchać historii z czasów ,,kiedy były małe”.  Pieszczotliwe określenia. Przytulanie i pocałunki. Tańce w ramionach mamy, ,,zapasy” z tatą. Zmierzwienie włosów, poklepanie po plecach, przybicie ,,piątki” połączone ze słowami uznania lub zachęty.

           Kochanie jest zajęciem twórczym, a budowanie więzi  wymaga wyobraźni  i inwencji. Czasem nie jest wolne od błędów. Rodzice nie zawsze zdają sobie sprawę, że część postaw rodzicielskich miłością nie jest, a często za miłość są uznawane. Oto niektóre z nich.
Opieka. Dziecko musi mieć ciepło, wygodnie i bezpiecznie. Ale sama opieka, to jeszcze nie miłość. To warunek konieczny, ale niewystarczający.
Prezenty. To dopiero przyjemność! Ale stos zabawek, którego dziecko nie ogarnia, a tu napływają wciąż nowe? Nie ma kiedy cieszyć się z tego, docenić. A i zabawa w samotności nie zawsze jest przyjemna. Często prezent staje się łapówką, za pomocą której chcemy coś od dziecka uzyskać. Najczęściej dobre zachowanie.
Zapominamy o sobie.  Twierdzimy, że dziecko jest najważniejsze. Usługujemy, wyręczamy. Nasze pasje odstawiamy na bok. Poświęcamy mu cały swój czas. Uczymy, że jesteśmy jego własnością. Potem ono tak samo zaczyna traktować innych ludzi. Nie jesteśmy dla potomka wzorem do naśladowania, bo rzadko naśladuje się służbę domową.
Brak granic. To tak, jakby chodzić po moście bez poręczy. Świat, w którym dziecko funkcjonuje, powinien mieć granice, wtedy czuje się bezpiecznie. Stawianie granic prowadzi  je ku rozwojowi i dojrzałości emocjonalnej. Ludzie przez całe życie je napotykają – granice własnych możliwości, granice wyznaczane przez prawo i przepisy, granice stawiane nam przez innych ludzi.
Brak obowiązków.  Naiwnie wierzymy, że ułatwiamy latorośli życie. Dziecko prawie nic nie musi, niewiele zatem umie. Z czasem wyrazi zdziwienie, że ktoś czegoś od niego chce. Uwidoczni się to natychmiast, gdy założy rodzinę. Zwłaszcza, jeśli trafi na współmałżonka wymagającego partnerstwa.

            A gdzie uczucie ofiarności? Ukierunkowanie na drugiego człowieka? Dziś świat proponuje nam styl życia bliski poziomowi jednokomórkowca. Jedzenie, ciepełko, rozmnażanie i takie tam. A ludzie są czymś więcej, prawda?

                                                                                         ***

           Często się zdarza, że  kołowrót codziennych  obowiązków  porywa i zmiata  z powierzchni  nasze  najlepsze intencje. Ot, życie. A że nie jest takie jak w reklamie płatków śniadaniowych? Dzieci bezustannie grzeczne i czyste. Rodzice zawsze uśmiechnięci i zrównoważeni. ,,Jak to możliwe?” – myślimy i wpadamy w kompleksy.
            Człowiek jest istotą z przywarami. Jest niedoskonały, omylny i o zmiennych nastrojach. Tacy są rodzice i takie są dzieci. Ważne jest jednak, aby w tej małej wspólnocie jaką jest rodzina wszystkie przywary mogły istnieć, a rodzina nie cierpiała z tego powodu. I była możliwość dojrzewania we wzajemnych kontaktach. Naprawdę warto się starać.
          Może dlatego, aby marzenia królewny i księcia mogły się urzeczywistnić. A może po prostu, aby naszym dzieciom i nam żyło się lepiej.

 

                                                                                                                     Beata Zielonka