W naszej przedszkolnej kuchni

W naszej przedszkolnej kuchni stawiamy na różnorodność. Są produkty mleczne, zbożowe i wszelkie kasze. Wiele jest warzyw i owoców. Do tego chude mięso, rośliny strączkowe, ryby, jajka i oleje.
Unikamy słodyczy, soli, produktów wysoko przetworzonych. Staramy się wszystko robić sami. Do zup mlecznych nie dodajemy czekoladowych kulek, słodkich płatków kukurydzianych, czy innych tego typu dodatków. Nasze dzieci w zupach mlecznych znajdują  zwykłe kasze, zbożowe płatki i nasionka. Kasze, płatki i nasionka dodawane są także do każdej obiadowej zupy, czy warzyw z drugiego dania, np. ziarenka słonecznika zawsze towarzyszą fasolce, czy brokułom. Do przyprawiania potraw nie używamy maggi, za to bardzo lubimy wszelkie zioła, np. kurkumę, imbir, tymianek.

Nowe produkty wprowadzamy w małej ilości i jako dodatek do potraw wypróbowanych i akceptowanych. Staramy się podawać produkty w całości lub w kawałkach po to, aby dzieci wiedziały co jedzą. Jak pachnie marchewka, jaki kształt ma fasolka i jaki smak ma na przykład kukurydza. Ważne jest też gryzienie i żucie pokarmu. Czasem jednak ,,przemycamy” warzywa w różnych potrawach: farszach, pastach, zupach – kremach.

Ważna jest dla nas atmosfera podczas posiłków. Uczymy jedzenia w spokoju, skupiania się na tym co znajduje się na talerzu. Nie nadajemy jedzeniu rangi, której mieć nie powinno – jedzenie nie jest ani nagrodą, ani karą.

Staramy się zaradzić różnym sytuacjom.  Są dzieci, które chciałyby mieć do jedzenia słodycze, pizze, frytki  albo ożywiają  się  ,,jedzeniowo”, jeżeli  pojawiają  się pyzy,  naleśniki, ciemne sosy. Są dzieci, które lubią  tylko suche chleby
i bułki, mamy dzieci, które nie lubią, gdy surówka styka się z ziemniakami (kładziemy ją wtedy na talerzu oddzielnie, ale z każdym posiłkiem coraz bliżej). Rozumiemy, że nie trzeba lubić wszystkiego, czy jeść zawsze takie same ilości. Mamy świadomość, że czasem po prostu chce się jeść więcej, a czasem mniej. Wiemy też, że chociaż w ubiegły poniedziałek dziecko daną pastę zjadło z wielkim apetytem, to niekoniecznie zje ją następnym razem.  Wiemy, że czasem dziecku nie odpowiada zapach czy konsystencja. Albo, że nie jest fajnie, gdy w mięsku zaplącze się jakaś żyłka (panie kucharki pracowicie wszystkie żyłki wycinają).

Staramy się dać dzieciom wybór, ale wybór produktów zdrowych. Nie zmuszamy dzieci do jedzenia. Tego robić nie wolno. 

Niektóre dzieci potrzebują spróbowania nowego pożywienia czy smaku wiele razy, zanim polubią i to zaakceptują. Umożliwiamy to i zachęcamy do próbowania. Motywujemy różnie. Zależy to od grupy, od dziecka. Czasem kolorową naklejką, często pochwałą, aprobatą, albo przeprowadzając specjalne edukacyjne zajęcia. Nasze dzieci angażowane są w układanie jadłospisów, nakrywanie do stołu, sprzątanie po posiłkach. Mamy wewnętrzny projekt edukacyjny, dzięki  któremu dzieci poznają poszczególne piętra piramidy żywieniowej. Dzieci podczas zajęć  badają i poznają właściwości poszczególnych produktów. Razem z nami przygotowują koktajle, zdrowe galaretki, sałatki, fantazyjne kanapki, potrawy z kaszy, ryżu i makaronu. Takie wspólne gotowanie daje nam wszystkim wiele radości, jest też okazją do rozmów na temat zdrowego odżywiania. Łatwiej jest wtedy wytłumaczyć dziecku dlaczego jedzenie warzyw i kaszy jest  takie  ważne.  Dlaczego  lepiej  jest  gotować,  niż  smażyć. I dlaczego nawet szpinak  od czasu do czasu powinien znaleźć się w dziecięcym brzuszku.

                                                                                                                                         Beata Zielonka